Słoń
Od dłuższego czasu krążyły uporczywe pogłoski, że w mieście ukrywa się słoń. Nikt nie twierdził, że widział zwierzę na własne oczy, a nawet nie umiano pokazać źródła owych pogłosek, ale unosiło się w powietrzu coś w rodzaju lekkiej psychozy i matki wyprawiając dzieci do szkoły mówiły - uważajcie i wracajcie do domu zaraz po lekcjach, słonie nie są niebezpieczne, ale nigdy nic nie wiadomo.
Tylko pozornie wyglądało na to, że sytuacja zakrawa na absurd, a mieszkańcy to zbiorowo rozhisteryzowana banda. Pomyślcie tylko. Pędzicie rano do pracy, widzicie tylko drzwi mającego za chwilę odjechać autobusu, staracie się w przebyć odległość od nich dzielącą jak najszybciej, przepychacie przez tłum. W takich sytuacjach nic się nie widzi, słoń mógłby przejść obok. Albo jedziecie samochodem, posuwacie się żółwio w korku, przed wami inny samochód, za wami też. Jeśli zwracacie na coś uwagę, to tylko na te inne samochody, no, załóżmy, że także na światła, znaki drogowe i przemykające na pasach staruszki. A tak naprawdę, to wielu nie widzi nic, inaczej nie byłoby tyle wypadków. Wracając z pracy to samo.
Ale są jeszcze przecież bezrobotni, wagarująca młodzież, ludzie starsi, matki z nieletnimi dziećmi na spacerze. Oni powinni słonia zobaczyć. Naprawdę? Bezrobotnemu nie chce się w ogóle niczemu przyglądać, poprzez wagary dzieci stają się mało bystre (te które nie wagarują właściwie też dzięki staraniom nauczycieli), ludziom starszym wzrok odmawia posłuszeństwa, a matki nie spuszczają oczu ze swoich pociech. Szansa zauważenia słonia nie jest wielka. I nie rozśmieszajcie mnie bajkami o spostrzegawczych policjantach.
Gdyby taki słoń zaczął rozrabiać to co innego. Słonie są jednak na ogół spokojne i płochliwe. W dodatku są szare. Szare jak chodnik, jak przybrudzone fasady budynków, jak spieszący się do swoich spraw ludzie. Ich barwa jest jakby stworzona do ukrywania się w mieście, mimikra, ewolucyjne przystosowanie. Mogą udawać dom, rzucone na kupę płyty chodnikowe, pryzmę wykopanej ziemi, albo barakowóz. Mogą się schować w bramie, albo między zaparkowanymi ciężarówkami. Mogą wejść do metra, albo stanąć pod mostem. Właściwie starczy, że staną nieruchomo przy ścianie.
A jest jeszcze czynnik psychologiczny. Czy uwierzylibyście własnym oczom widząc słonia idącego przed wami chodnikiem? Jeśli nawet, to kto by wam uwierzył, gdybyście zaczęli o tym opowiadać? Gdybyście narobili wrzasku, może kilka osób przyjrzałoby się wam uważniej, a tymczasem słoń schowałby się za rogiem. Wyobrażacie sobie człowieka stojącego na ulicy i krzyczącego - słoń! słoń! Można się co najwyżej popukać w głowę. Podejrzewam, że niejedno bystre dziecko dostało od ojca nieźle w dupę czy to za głupie kawały, czy też za opowiadanie bredni. Te naprawdę bystre siedzą cicho. Nawet gdybyście zaczęli je kroić, nie puszczą pary z gęby.
Jednak to, że zaczęto o ukrywającym się słoniu mówić jest początkiem prowadzącym do słonia złapania. Z pewnością nie nastąpi to prędko. Na razie nikt przy zdrowych zmysłach, czy choćby tylko trzeźwy, w plotki nie uwierzy. Z czasem jednak zacznie się myśleć, że coś w tym gadaniu może być z prawdy. Później tak wierzący jak i nie wierzący zaczną się grupować w stowarzyszenia, komitety, pewnie nawet w sekty i partie polityczne. Wierzący będą dostarczali niezbitych dowodów, niewierzący będą je z uporem odrzucali. Taki impas będzie trwał, ale kiedyś nastąpi przełom. Wtedy zacznie się polowanie na słonia. Założę się, że weźmie w nim udział całe miasto. Finał będzie odwlekany wtedy już tylko przez bałagan, nie oszukujmy się jednak, dni, może już tylko godziny ukrywającego się słonia będą wtedy policzone. Będzie miał szczęście, jeśli skończy się tylko na zamknięciu w ZOO.
Wszystkim zajmie się oczywiście prasa, radio, a zwłaszcza telewizja. Schwytanie słonia to przecież nie lada sensacja, nie przydarza się coś takiego codziennie nawet w Afryce czy Indiach. Przez kilka dni będzie wrzało, huczało, potem ucichnie. Może kiedyś nakręcą o tym film, albo cała sprawa odżyje nieoczekiwanie za kilka lat, przy okazji wykrycia jakichś malwersacji uczynionych w trakcie polowania. Nie sądzę jednak, by ktoś dał się nabrać na kolejne łowy. Każdy następny słoń będzie już znacznie mniejszy, mniej atrakcyjny. Tym samym te inne mogą się czuć bezpieczne, a czy chcecie mi wierzyć, czy nie - w naszym mieście jest pełno słoni.
Dodaj komentarz