Strajk
W wyniku strajku suflerów kierownictwo teatru zostało zmuszone do wystawienia tego wieczoru pantomimy. Publiczność informowano o tym przed teatrem. Część zażądała zwrotu pieniędzy za bilety, część zdecydowała się obejrzeć zastępczy spektakl. Na scenie panowała niezwyczajna cisza, rozlegało się tylko klapanie stóp o deski. Widownia też była cichsza niż zwykle, nawet jakby mniej szeleściła papierkami od cukierków.
W kulisie siedziała naburmuszona tęga kobieta z opaską na rękawie. Patrzyła na niemych artystów ponurym wzrokiem. Nie potrzebowali jej podpowiedzi. Kto ich tam mógł sprawdzić, czy znali swoje role na pamięć ? Czuła, że odbierają jej w jakiś sposób siłę nacisku. Marzyły się jej pusta scena i widownia, a tu coś się jednak działo, a chociaż sala nie była pełna, to jednak zapełniona w dość znacznej części. Suflerka przeżywała lekką gorycz. Kiedy jeden z mimów potknął się, na jej twarzy pojawił się uśmieszek złośliwej satysfakcji. Nie była w gruncie rzeczy złym człowiekiem. Czuła się niedowartościowana materialnie i nie tylko. Kochając swój zawód, a także teatr, zdecydowała się na strajk po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości uzyskania podwyżki. Westchnęła ciężko. Mogła przecież choćby źle podpowiadać, podsuwać zapominalskim teksty z innych sztuk, albo jakieś zwykłe głupoty, narażając aktorów na śmieszność, a przedstawienie na klapę. Nie zrobiłaby jednak niczego takiego z poczucia odpowiedzialności, szacunku dla sztuki, trochę też ze strachu przed utratą pracy. W każdym bądź razie mogła postarać się wymyślić coś dotkliwszego niż strajk, nie wiedziała co, ale gdyby się trochę pozastanawiała... Wolała jednak trzymać się swoich pracowniczych praw.
Tymczasem nie dostrzegała większych skutków swych działań. Dyrektor był zadowolony, że znalazł wyjście awaryjne, aktorzy pili w bufecie, widzowie obecni na sali bawili się raczej dobrze, mimowie mogli sobie dorobić i pokazać, co potrafią. Ta część publiczności, która zażądała zwrotu pieniędzy, sklęła nieco Bogu ducha winną bileterkę i na tych ludziach protest suflerki jakoś się odbił, ale w gruncie rzeczy bardziej by klęli, gdyby zobaczyli przedstawienie, na które przyszli. Suflerka na tyle długo pracowała w teatrze, żeby wiedzieć, iż odwołany z jej powodu spektakl był zwyczajną szmirą i właściwie może nawet lepiej, że się nie odbył.
Tak naprawdę więc właściwie nikt nic nie tracił, a niektórzy nawet zyskiwali. Czy w takiej sytuacji mogła się spodziewać strajkowego zwycięstwa ? Kobieta popadała powoli w stan naturalnego pokrzywdzenia, rozżalenia na dyrekcję, innych pracowników i związki zawodowe. Rozczuliła się nad sobą i swoim losem, samotna w swej beznadziejnej walce, jak zwykle niewidzialna i niesłyszalna dla nikogo, poza tym oczywiście, który właśnie potrzebował jej podpowiedzi. Teraz nawet i takiego kogoś nie było. Gdyby w tej chwili doszło do negocjacji płacowych, możliwe, że zgodziłaby się na znaczną obniżkę pensji. Na szczęście dyrektor był zajęty w swoim gabinecie przesłuchaniem nowej chórzystki.
Przedstawienie dobiegło końca. Publiczność biła brawo, aktorzy kłaniali się. Potem wszyscy rozeszli się do domów. Suflerka zdjęła opaskę i poszła również. Tylko dyrektor pracował dalej. Przyćmione światło w jego gabinecie dla poczciwej, niedocenionej jak należy pracownicy było niczym wyrzut sumienia.
Dodaj komentarz